Czy wszystko jest możliwe?

Czy wszystko jest możliwe?

Często uzurpujemy sobie prawo do posiadania wiedzy o rzeczywistości, która nas otacza. Segregujemy, określamy, porządkujemy dane naoczne. Układamy je w prawa, które powinny nam pomóc zrozumieć świat oraz ułatwić poruszanie się w gąszczu jego przejawów. Nasz punkt widzenia zawsze wyprzedza poznanie i określa dane w formie, bo przecież próbując zrozumieć świat, zawsze naszą wiedzę chcemy zdefiniować w jakiś, określonych prawach. Ale dlaczego miałyby istnieć jakiekolwiek prawa, które determinowałyby rzeczywistość? Prawa te są pochodną naszych potrzeb, ponieważ trudno by nam się było odnaleźć w świecie nieprzejawiającym się za pośrednictwem żadnych reguł. Innymi słowy- jak wtedy określić miejsce dla siebie samego? Przecież zawsze musimy być po jakiejś stronie, opowiadać się za jakimś pakietem wartości, z którym się utożsamiamy. Tylko czy na pewno? Jeżeli istniałyby jakieś prawa o właściwościach koniecznych, to niemożliwa byłaby realizacja ich negacji. Cóż to za świat, gdzie nie wszystko jest możliwe? Kogo trzeba pociągnąć do odpowiedzialności za takie uchybienia?
Czy możliwe jest, aby istniał nasz świat, gdyby nie wszystkie możliwości mogły się zrealizować? Staramy się żyć wygodnie, zgodnie z naszym mniemaniem, które determinuje nasze istnienie. Szukamy szczęścia, mimo iż od zarania dziejów nie możemy go zdefiniować. Pragniemy żyć prawdziwie, podczas gdy nie możemy prawdy usidlić w naszych regułach określających świat. Czyżby strach przed nieznanym tak skutecznie tłumił naszą ciekawość i tym samym uniemożliwiał poznawanie świata? Zawsze czujemy się pewniej, gdy godne, według nas autorytety określają nam co to jet istotne i negują całą resztę, która według nich jest niegodna chwili wysiłku intelektualnego. Wniosek nasuwa się sam – nasza skłonność do definiowania reguł wynika z lenistwa poznawczego albo z głupoty (choć sam uważam, że głupota jest wtórna wobec lenistwa). Metoda poznawcza dominująca w naukowym obrazie świata i dająca nam możliwość powtarzania wyniku badania przysłuży się nam tylko w wąskiej dziedzinie naszego życia – mianowicie w tworzeniu i operowaniu wytworami cywilizacji technologicznej. Może to kwestia autorytetu i uznania, może po trosze lenistwa i chęci pójścia na skróty, ale potrzebę stosowania reguł niezbędnych przy tworzeniu rzeczy skończonych przenosimy na tworzenie naszej, osobistej historii życia. A przecież każdy dzień jest inny, każdy dzień jest krokiem w nieznane.

Dopiero w naszej świadomości może być zaktualizowany do postaci naszej osobistej historii. Jak to, co nieznane możemy objąć jakąkolwiek regułą? Szufladkować możemy tylko to, co znamy, co już przeżyliśmy, a żadna wiedza oparta na historycznych przeżyciach nie określi nam drogi w przyszłość, po której pewnym krokiem będziemy mogli stąpać. Każda zasada jest zaprzeczeniem możliwości aktualizacji życia w jakimkolwiek, dowolnym kierunku. Negacja tej tezy z kolei prowadzi do wniosku, że reguła jest pierwotna w stosunku do esencji przejawiającego się świata i jest w stanie w sposób konieczny je determinować. Nieruchomy i zastygły w swoich prawach świat nie zasługiwałby na to, iż w jego progach mogłaby zagościć istota przejawiająca świadomość własnego istnienia, która mimo krótkiego żywota cierpliwie i konsekwentnie szuka swojego w nim miejsca.

Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Pytanie zawiera w sobie możliwość negacji istnienia, a przynajmniej poddaje jego zasadność w sporą wątpliwość. Zawsze w takim momencie poszukujemy przyczyny, która determinuje nasz skutek, w tym konkretnym przypadku przyczyny, która powoduje wszelkie zaistnienie. Tylko dlaczego miałby istnieć wybór między zaistnieniem i nieistnieniem? Przecież nawet pojęciowo nie jesteśmy w stanie uchwycić nieistnienia.

Słowo, pojęcie, symbol zawiera tylko, to co poznajemy, doświadczamy, a jak mamy poznać „nic” skoro ono nie istnieje? W najlepszym przypadku nieistnienie możemy określić jako pewna właściwość bytu, który przecież dalej bytuje. Zmiana właściwości powoduje, że może on umykać naszej uwadze, doświadczeniu, ale nie może przeistoczyć się w niebyt, bo jak powiedział Parmenides – „niebyt nie istnieje” – i tego się trzymajmy. Skoro nie mamy wyboru pomiędzy ontologicznym istnieniem a nieistnieniem, może warto się zastanowić nad stwierdzeniem, że istnienie jest wtórne wobec tego, czego istnienie orzeka, bo każda właściwość we właściwy sobie sposób nadaje granice, aby mogła być możliwa do uchwycenia przez poznanie.

Zawsze istnieje pokusa, aby w semantyzowaniu posunąć się o krok dalej i nadać granice temu, co granic nie posiada. Poruszając się w obrębie różnicy, jesteśmy w stanie dość precyzyjnie określić zależności pomiędzy danymi częściami układanki. Takim warunkiem wyznaczającym możliwość określenia treści w naszym poznaniu jest różnica, dlatego też bez niej pytanie Leibniza jest bezzasadne.