Gdyby ktoś z nas zapytał „czy jesteś człowiekiem honoru?”, większość z nas wzruszyłaby ramionami: „Honor, a co to takiego?”, „Honor, to było dobre w XIX wieku (pojedynki na pistolety lub broń białą w obronie honoru)”, a może zapytalibyśmy „Coś pamiętam z filmu o Ojcu Chrzestnym, czy to może miałoby mieć coś wspólnego z mafią?” Ale gdyby tytułowe pytanie usłyszeć w poważnej wypowiedzi socjologa i badacza kultur, sprawę pewnie potraktowalibyśmy poważniej. A teraz inna kwestia. Czy zestawienie zwyczajów skandynawskich ze zwyczajami Polaków może przypominać zestawienie kultury amerykańskiej Północy z amerykańskim Południem?
Kultura honoru – o co chodzi?
Autor podaje amerykańskich psychologów, którzy od 20-30 lat badają tzw. „kultury honoru”, które możnaby inaczej opisac jako „kultury agresywne”. Są to kultury, w których przemoc bywa społecznie całkiem uzasadniona, a nawet wskazana, o ile spowodowana jest obroną mitycznego „honoru”. Jest to jedna strona przysłowiowego medalu. Z drugiej strony, w kulturze honoru na porządku dziennym jest szczodrość i gościnność.
Badacze tego zjawiska uważają, że powstanie kultury honoru związane jest z sytuacjami, gdy grupa ma poczucie niskiej wartości i to odczucie kompensuje sobie agresją w obliczu prowokacji. Osoby takie często czują się poniżone, lekceważone, wykluczone lub napiętnowane. To z kolei wzmaga czujność i wrażliwość na obrazę i popycha do agresywnych prób odbudowy własnej wartości. Autorzy podają więc, że klasycznymi wręcz kręgami, gdzie panuje kultura honoru, są pseudokibice lub więźniowie.
Kultura godności i kultura zachowania twarzy
Ci sami badacze, którzy wyodrębnili cechy charakterystyczne kultury honoru, wskazali także na inną opcję podejścia do sytuacji, gdy masz wrażenie że ktoś cię znieważa, prowokuje. W tych kręgach ceni się ochronę własnego dobrego imienia realizowaną w inny sposób. Zamiast agresji i podejścia „oko za oko”, częstsza reakcja osoby prowokowanej to obrócenie sytuacji w żart. Ważniejsze od obrony honoru jest zachowanie własnej godności, czyli wartości we własnych oczach. Godności nikt inny nie może cię pozbawić, decydujesz ty sam – pisze autor.
Kultura zachowania twarzy z kolei, opisywana przez autora w artykule, występuje powszechnie w krajach azjatyckich: Chinach, Japonii, Korei. Tam największą wagę przykłada się do harmonii grupy. W sytuacjach kontrowersyjnych, zamiast spontanicznych reakcji, oczy wszystkich kierują się na osobę społecznie upoważnioną do reakcji w imieniu grupy: głowę rodziny, przełożonego, sędziego. Osoba prowokowana – jak pisze autor – powinna zachować powściągliwość, a kara wymierzona zostać powinna przez przełożonego lub grupę jako całość.
Kultura honoru a sprawa polska
Autor artykułu przywołuje wyniki badań socjologicznych, z których wynika, że Południe Stanów Zjednoczonych to rejon, w którym zachowania typowe dla kultury honoru spotkać można dużo częściej niż w innych częściach USA. Podobnie Polska to kraj, w którym kultura honoru bywa dominująca i bardzo widoczna. Z kolei w Skandynawii ceni się kulturę godności. Autorzy, którzy w Polsce prowadzili badania (finansowane z tzw. funduszu norweskiego) dotyczące m.in. polskiej emigracji w Norwegii uważają, że w sporym stopniu za stosunkowo wysoki procent Polaków wracających do kraju po próbie emigracji odpowiadają właśnie opisane wyżej różnice kulturowe.
Z drugiej strony część zachowań Polaków (a może także Rosjan? – to już mój dopisek), łatwo można wyjaśnić na bazie opisanej wyżej „kultury honoru”. Osoba przestrzegająca tego kodeksu, gdy czuje się upokorzona (a jest to odczucie, subiektywne przecież), decyduje się często na wzięcie odwetu, agresję, bywa że ryzykuje śmiercią w imię wyższej wartości. Wszelkie inne wartości w tym momencie stają się mało ważne.
Wielu z nas czytając opis jakiejś sytuacji dość szybko wyrabia sobie pogląd na jej temat, a także rozpoznaje „jedynie słuszną reakcję”. Kto stykał się z aspektami wielokulturowości wie jednak, że takich sytuacji jednoznacznych jest znacznie mniej, niż się początkowo wydaje. Wiedza, czy też interpretacja, taka jak ta podana w artykule, pozwala lepiej rozumieć świat i ludzi. A to bywa bezcenne.