Zbuntowany dwulatek – to da się przeżyć

Zbuntowany dwulatek – to da się przeżyć

Nie ma chyba drugiego budzącego równie duże emocje tematu wśród rodziców dwulatków jak osławiony bunt dwulatka. Internet wręcz pęka w szwach od zapytań w stylu: „bunt dwulatka objawy”, „bunt dwulatka jak sobie radzić” czy „bunt dwulatka jak długo trwa”. Serio, mam wrażenie, że ten temat dotarł już nawet do samych granic internetu. Ale nawet tam nie ma jednej, skutecznej recepty na te „nieposkromione, nagłe wybuchy złości dziecka w wieku dwóch lat”.  Możemy płakać, rwać włosy nie tylko z głowy, dumać i dumać a i tak bunt dwulatka da nam w kość.

Ale ja uważam, że bunt dwulatka jest SUPER! I nie, nie dlatego, że już całkiem od tego zwariowałam (bo właśnie przechodzimy przez ten okres). Ale właśnie dlatego, że na bieżąco mogę obserwować jak postępuje. Co zatem odkryłam w kontekście buntu mojego dwulatka?

Bunt dwulatka nie trwa non-stop

Pocieszające! Tak naprawdę wybuchy złości czy napady nagłego płaczu to tylko drobne i krótkie momenty w długim paśmie cudownych, radosnych dni z moim dwulatkiem. Ten mały człowieczek, przyszły mężczyzna jest cudownym, pogodnym chłopcem. Przez większość czasu bawi się, bryka, rozbrajająco się uśmiecha, gada jak najęty i jest naprawdę pocieszny. A, że czasem, przed kolacją zdarzy mu się wybuch stanowczego „NIE!” na widok znienawidzonego w danej chwili serka, to trudno. Albo, że czasem tupnie nogą i pobuczy przez 10 minut, kiedy nie chce zdjąć kurtki po spacerze – T R U D N O! Najwyżej posiedzi w zimowym kombinezonie lub puchowej kurtce, śniegowcach i czapce przez pół dnia. Big deal! Najwyżej mu się tyłek spoci. To, co chcę przez to powiedzieć, to to, że powinniśmy nabrać nieco dystansu, zobaczyć większy obrazek całości i złapać perspektywę. Kika głębszych…hola hola nie drinków, tylko wdechów naprawdę pomaga.

Bunt dwulatka to proces nauki

Moje ulubione odkrycie na temat tego wrednego okresu. Niezmiennie widzę analogię do skoków wzrostu mojej młodszej pociechy. No bo tak: większa skłonność do marudzenia? – JEST, problemy ze snem? – A JAKŻE!, zwiększone zapotrzebowanie na pokarm? – jeśli brać pod uwagę wszystkie słodycze i dania anty-eko -TAK. A zatem nie ma się czym przejmować! Trochę pomarudzi i przestanie. I tak naprawdę jest. Podczas, gdy mój noworodek – Amelia, z każdym kolejnym skokiem rozwojowym nabiera nowych umiejętności, jej starszy brat – Tymek też się uczy. A czego konkretnie? Samodzielności, wytyczania granic i ich obrony, pewności siebie, własnego zdania. A to niezwykle cenne umiejętności, prawda? Fajnie mieć świadomość, że za kilka lat taka postawa mu się odwdzięczy. W pewności siebie wśród rówieśników, w umiejętności bronienia swoich postaw i przekonań, w wewnętrznej sile.

Bunt dwulatka to czas kreatywności

Pisałam trochę o tym w poście o kreatywności. Przechodzenie przez bunt dwulatka pozwala nie tylko rozwinąć się dziecku, ale także jego rodzicom. Ileż to podstępnych sposobów wymyślamy, chcąc namówić niejadka do kolejnej łyżki zupy? A na ile pomysłów wpadamy, pragnąc by jakimś cudem tym razem założył buty? Nagle okazuje się, że sypiemy pomysłami jak z rękawa. „Wolisz czarny sweter, czy czerwony?”, „A jak zdejmiesz buty to będzie niespodzianka”, „Zobacz, babci przykro, że nie chcesz zjeść zupki” albo mój ulubiony „Nie chcesz tej kurtki, to ja ją wezmę i będzie moja” (dwulatki mają niesamowicie rozwinięte poczucie własności, z którym często igram – cudowna rozrywka!!).

Bunt dwulatka to podróż w dorosłość

Może znasz moje podejście do macierzyństwa? Piszę o tym chociażby we wstępie do ebooka „Podróż za nie-jeden uśmiech”. Uważam, że podobnie jak całe macierzyństwo, bunt dwulatka to pewna podróż. Tak tak, za nie jeden uśmiech bo powodów do uśmiechu jest zdecydowanie więcej niż do płaczu. Myślę, że kiedy spojrzymy na ten czas jako drogę ku dorosłości naszego dziecka, to automatycznie podróż ta wyda się przyjemniejszą. Takich okresów będzie oczywiście więcej. Doświadczymy buntu trzylatka, zapewne czterolatka i tak dalej. Przejdziemy przez okresy od mówienia stanowczego „NIE”, przez wyrażanie emocji płaczem, zamykanie się w sobie, po kłótnie z nastolatkiem i jego bunt, do okresu, w którym z naszymi dziećmi zbudujemy partnerską więź. Widzę to po relacjach z moimi rodzicami. Serio, współczuję im za te wszystkie okresy mojego buntu (praktycznie niekończącego się, aż do wieku około 18 lat). Ale widzę, ile pozytywnego wyciągnęliśmy wspólnie z tych przeżyć. Nasze relacje się umocniły. Znamy swoje mocne i słabe strony, a dzięki temu wiemy jak reagować w danej chwili by nie drażnić lwa.

Kiedy więc, podczas kolejnego wybuchu histerii dwulatka masz ochotę rzucić się pod pędzący pociąg, to zatrzymaj się na chwilę. Jedyne, co mogę ci poradzić z doświadczenia, to weź ze sobą spory bagaż optymizmu i pokłady ciekawości prawdziwego obieżyświata. A podchodząc do nowego, niemal obcego ci człowieka, zachowaj czujność jak Beata Pawlikowska podczas spotkań z egzotycznymi plemionami. Droga wyda się wtedy łatwiejsza, a ty odkryjesz, że fajnie jest obserwować swoje dziecko jak przybysza z obcej planety. Jak będziesz czujna i grzeczna, to może cię na nią zabierze.